Lato - standardowy czas podróży. Jedni wolą pojechać na południe Europy, gdzie pogoda jest praktycznie gwarantowana, inni na północ, skorzystać ze świeżego powietrza, jedni na zachód, obejrzeć owoce cywilizacji i przemysłu, inni na wschód, poczuć trochę tej nieco bizantyjskiej atmosfery i zobaczyć świat podobny do tego, jakim był nasz własny jakiś czas temu.
Ja w tym roku jeszcze nie przekroczyłam granicy, za to odwiedziłam kilka miejsc bardziej lub mniej znanych w moim własnym kraju. Zaczęło się od gór i przejazdu obok pewnego... no właśnie, sami zobaczcie:
Które to Jezioro Rożnowskie, a które Chorwacja?
Oba to Jezioro Rożnowskie (trochę zepsułam efekt, informując na wstępie dotychczasowym tegorocznym zasięgu moich wojaży).
Sądecczyzna jest pięknym regionem Polski, a wydaje mi się, że nie do końca docenianym. Na pokazanym powyżej jeziorze można wynająć rower wodny, można też przywieźć własną łódkę. Pięknie też wygląda z góry.
Następnie znalazłam się w zgoła innej części Polski - w Borach Tucholskich. Tam szczególnie fotogeniczne okazało się ptactwo.
Kaczki w Tleniu niemal pchają się pod obiektyw!
Podobnie jak pewna sympatyczna zięba w Fojutowie.
Raczyła była nawet dać koncert! Śpiewała, odlatywała i powracała, podchodziła też całkiem blisko ludzi. Wyjątkowo ufne stworzonko.
Czymże byłoby fotografowanie ptaków bez majestatycznych, idealnie symetrycznie odbijających się w wodzie łabędzi?
Najważniejszym obiektem turystycznym w Fojutowie jest akwedukt.
Kilka dni po powrocie z Borów trafiłam z kolei do... Tyńca.
Z klasztoru ojców benedyktynów widoczki były zachwycające.
A do tego... odkryłam znakomity poczęstunek za dobrowolną ofiarę, przygotowany przez siostry benedyktynki ze Staniątek. Ciasto, lemoniada, korzenne ciasteczka "Mioduski klasztornej szafarki"... Do tego w sprzedaży miód, znakomite bloki miodowe... Siostry zbierają fundusze na utworzenie w Staniątkach muzeum (ich klasztor jest najstarszym klasztorem tego zgromadzenia w Polsce, kościół został konsekrowany w 1238 roku). Jeśli zdobędą odpowiedni wkład własny, otrzymają środki unijne, więc zaspokajając głód można zrobić coś dobrego dla kultury.
Zaznaczam, że wpis nie jest sponsorowany, dobrowolną ofiarę za ciasto złożyłam, blok miodowy zakupiłam.
Na koniec - jeszcze jedno spojrzenie na tynieckie opactwo.
Komentarze