Kasjopea Kasjopea
124
BLOG

Cefeusz uczy Kasjopeję o kolei

Kasjopea Kasjopea Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Jak przystało na Kasjopeję, mam swojego Cefeusza. Mój Cefeusz zaś umysłem swoim ogarnia różne zagadnienia obce takiej Kasjopei, która ma głowę w chmurach. Coby jednak nie tkwić w ignorancji, poddaję się edukacji, dotyczącej, dajmy na to, stanu kolei w Polsce.

Kasjopea: To prawda, że z polską koleją jest gorzej niż przed wojną?

Cefeusz: W trudnych latach przed- i powojennych jednym z głównych problemów polskiej kolei było wyrównanie różnic infrastrukturalnych między niegdysiejszymi zaborami. Wszystkie dzieci z lekcji geografii wiedziały, że w dawnych Prusach czy Austrii pociąg dojeżdża do każdej wsi, podczas gdy w zaborze rosyjskim zaledwie do co drugiej. Po roku 2001 wprowadzono sprytny plan rozwiązania tego problemu – ot, po prostu, zamknięto z dnia na dzień kilkadziesiąt linii i dworców, wychodząc z założenia, że wszędzie będzie biednie, ale przynajmniej po równo. Kilka lat potem stwierdzono, że właściwie, komu to potrzebne... W ten sposób z map zniknęły kolejne połączenia, a wiele z nich, po chamsku zastąpiono autobusami zastępczymi. 

K: Potem kupiono Pendolino, które było wyjątkowo wdzięcznym obiektem dowcipów?

C: Tak. Nową jakość miał gwarantować zakup długiego, błyszczącego, reprezentacyjnego Pendolino, które jest w stanie pokonać trasę między Krakowem a Tarnowem aż o 5 minut szybciej niż parowozy w latach 80-tych (za to za cenę dwukrotnie wyższą). Niestety, producent zapomniał wyposażyć pociągi w zdolność bilokacji, co w naszych warunkach oznaczało, że 9 składów jeździło non stop między największymi miastami, a 20000 km torów w Polsce B i C pokrywało się zielenią. Zmiany miał przynieść dopiero rok 2015.

K: Jakie?

C: Oto, po raz pierwszy od wielu lat, do takich miejscowości jak Biecz, Gorlice czy Zagórzany zawitać miały pociągi dalekobieżne.

K: Gdzie w ogóle leżą te miejscowości?

C: Biecz na południowy wschód od Tarnowa. Ciekawe miejsce, zachowały się tam fragmenty średniowiecznych fortyfikacji, stąd mówi się czasem że to „polskie Carcassonne”. Gorlice są między Bieczem a Nowym Sączem, a Zagórzany też w tej okolicy – na granicy dawnego województwa sądeckiego i Podkarpacia.

Wracając do głównego wątku… podobny los spotkać miał cały szereg innych zapuszczonych linii kolejowych. Ambitne plany polityków trafiły jednak na twardy opór ze strony pierwszej zasady dynamiki Newtona. Mówi ona, że ciało, na które nie działają żadne siły, pozostaje w spoczynku, a niestety siła woli najwierniejszych nawet zwolenników partii rządzącej nie jest w stanie ruszyć wagonów z miejsca. Przewozy Regionalne S.A. miały na to gotową odpowiedź.

K: Mianowicie?

C: Wystarczy wysłać szynobusik, który kosztuje mało, pali też mało, a w razie potrzeby pasażerowie wciągną brzuchy i jakoś się pomieszczą. A najwyżej przesiądą się na PKS, kondycji finansowej Przewozów Regionalnych już i tak bardziej popsuć się nie da.

Przed większym problemem stanęło PKP Intercity, które zorientowało się, że większość prowincjonalnych linii kolejowych nie posiada funkcjonalnej sieci elektrycznej. Na gwałt potrzebna była lekka, szybka lokomotywa spalinowa, która w dodatku będzie w stanie w zimie ogrzać skład pasażerski. Takie lokomotywy w Polsce już się znajdują. Są to SU46, produkowane swego czasu w Poznaniu. Niestety, w wyniku podziału na spółki, trafiły one w ręce PKP Cargo, które katuje je, zmuszając do ciągnięcia tysięcy ton węgla z prędkością idącego człowieka.

K: Nikt nie uznał, że to bez sensu?

C: Z racji tego, że Cargo jako jedyna spółka PKP przynosi w miarę przyzwoite zyski, traktowane jest na polskich torach niczym święta krowa. Efekt tego jest taki, że pasażerom PKP Intercity wystarczyć musiałyby wyżebrane od innych spółek osławione SP32, dar bratniego narodu rumuńskiego, zwany przez mechaników „Zemstą Ceausescu”.

K: Skąd takie określenie?

C: Są tak awaryjne, że „Zemsta Ceausescu” pasuje do nich doskonale.

W zapasie czekały jeszcze stareńkie SU45, które zużywają tyle paliwa co mały lotniskowiec, a w zimie miewają problemy z uciągnięciem więcej niż jednego wagonu. 

K: Było jakieś inne rozwiązanie?

C: Oczywiście, można było za psie pieniądze odkupić stosowne lokomotywy od Niemców czy Czechów, ale ktoś uznał, że ważniejsze jest wspieranie polskiej gospodarki.

K: W jaki sposób postanowiono ją wesprzeć?

C: Zamówienie złożono w zakładach PESA w Bydgoszczy

K: O! Tym od tramwajów, „poczciwych” Krakowiaków!

C: Tak, dokładnie w tych. Udało im się naprędce zmontować 10 lokomotyw typu SU160, które niemal od razu trafiły na najbardziej obciążone trasy, gdzie z racji na niewielką ich ilość jeździły niemal bez przerwy. Skutki tego były oczywiste.

K: Jak dla kogo…

C: Wraz z nadejściem pierwszych mrozów, duma powstającego z kolan polskiego przemysłu odmówiła współpracy. W akcie protestu zatrzymała się na stacji w Bieczu, około 1 w nocy i żadne wysiłki nie mogły ruszyć jej z miejsca. Z pomocą musiał przyjść bratni naród rumuński, reprezentowany przez 50-letnią lokomotywę ST43. Honor PKP Intercity został uratowany. Ciekawe, co na to pasażerowie, którzy dotarli do Jasła spóźnieni o 3 godziny (zgodnie z rozkładem, cała  podróż z Krakowa powinna trwać jakieś 4). Czasem myślę sobie... czy nie lepszy byłby pociąg konny?

K: Na pewno wyglądałby bardzo efektownie. A czy jest coś pozytywnego, co można powiedzieć o sytuacji polskiej kolei?

C: no cóż, da się zauważyć powolną modernizację, nowe zespoły trakcyjne Dart i Flirt sprawują się znakomicie, czas podróży między głównymi miastami wrócił do poziomu z czasów największej świetności kolei. W największych miastach, jak kraków, czy warszawa rozwija się kolej aglomeracyjna, Dysponujemy wysuniętą najdalej na zachód linią szerokotorową, co otwiera nam drogę do handlu z Rosją, Chinami, Ukrainą...

K: Mimo to, narażamy Japończyków na szok kulturowy, prawda?

C: Istotnie, spotkała mnie ostatnio ciekawa sytuacja na peronie. Czekałem na pociąg, a tu podchodzi dwóch Azjatów. „Where’s the train?”, pytają. „The train is late”, wyjaśniam im. „What? Are we late?!”. Przestraszyli się wyraźnie. „No, no, you’re not. The train is. It’s twenty five minutes late”. „Really?! Five minutes late?!!!”. „Well, in fact, not exactly. More like twenty five minutes late”. „Whaaat!?” Nie mogli mi uwierzyć, a kiedy dotarła do nich smutna prawda o spóźnionym pociągu, zaczęli kląć po japońsku…

K: Skąd wiesz, że klęli?

C: Po intonacji.

K: Mam pomysł! Zatrudniajmy w dziedzinach związanych z kolejnictwem samych Azjatów.

Kasjopea
O mnie Kasjopea

Interesują mnie nauki ścisłe i techniczne, a także ich związki z życiem społecznym. Uwielbiam pisać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości